niedziela, 12 maja 2013

Wpis 00: Kulące się ze strachu dziecko

    Harry Potter już dawno przestał być ostrożny. Odkąd każda próba kończyła się niepowodzeniem, przestał próbować. Nie wierzył w przeznaczenie. Gdyby wierzył, kuliłby się ze strachu, niczym dziecko, chowające się pod kołdrą w nadziei, że zwiedzie potwora, czyhającego w mroku. Po zamknięciu oczu, widziałby nieustępliwą czerwień, śledzącą każdy jego ruch. Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. Nie wierzył. Ale jednak, bał się. Czasami. Kiedy zasypiał, a jego umysłem targały nieustające koszmary. Bał się o przyjaciół. Bał się o siebie. Ale, przede wszystkim, bał się swego brzemienia. Chłopiec, który przeżył. Nie wierzył w los. Przepowiednia nie była dla niego ważna. I, choć był pewien, że Voldemorta może pokonać wiele osób, wiedział, że nikt tego nie zrobi. Tylko dlatego, że wszyscy wierzyli w zbawiciela. Tak, jakby ktokolwiek mógłby nim być. Tak, jakby mógłby być nim on. Harry Potter nie był głupi. I nie chciał umierać. Dlatego, pomimo swojego syndromu bohatera, jak wielu to nazywało, nie próbował zachowywać się jak idiota w sytuacjach zagrożenia. I dlatego, na paczkę, którą przyniosła mu sowa, spoglądał bardzo nieufnie. Nie została wysłana przez żadne z jego przyjaciół. Pismo na dołączonej notatce nie było podobne do żadnego, które znał. Ale, ponieważ przestał być ostrożny tak bardzo, jak gdyby miał paranoję, w końcu ją otworzył. Ujrzawszy zawartość prezentu, poczuł, jak serce przyspieszyło swój rytm, a krew nieznośnie zaszumiała w uszach. To mogło być coś zupełnie innego. To powinno być coś zupełnie innego. Ale było tak podobne. I teraz, przypomniał sobie, że ten skrawek papieru, dołączony do przesyłki, nie był tak bardzo obcy. Słowa wydawały się jasne. Harry Potter był Gryfonem. Miał w sobie wiele z węża, ale po tylu latach w domu Godryka dominowała lwia część jego natury. Dlatego, Harry był ryzykantem. A Severus Snape miał rację, nazywając go wścibskim. Był lwem, nie kotem. Ciekawość nie mogła być aż tak zła*. Dlatego, jego zielone oczy jeszcze raz spojrzały na wykaligrafowane zdania, a dłoń, bez wahania, sięgnęła po pióro.

Nie wszystko jest białe lub czarne.
To cię zmieni, czarodzieju.


                        
*Nawiązanie do angielskiego przysłowia: Curiosity killed the cat [Ciekawość zabiła kota]. Polski odpowiednik brzmiałby: Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ponieważ nie pasuje to do kontekstu, zastosowałam wersję angielską.

3 komentarze:

  1. o Boże, Himitsu! Chciałaś ukryć przede mną tego bloga? Osz Ty! ; )

    Świetny prolog, masz bardzo ładny styl pisania. Czyta się szybko, bez jakichkolwiek zgrzytów. Nie jestem zaskoczona - byłam przekonana, że po Tobie można się spodziewać tylko wspaniałych rzeczy :)

    Bardzo podoba mi się końcówka. Strzelam, że Harry będzie mógł cofnąć się do czasu, gdy miał 11 lat i zostać... ślizgonem! A przynajmniej marzy mi się takie opowiadanie, wiec modlę się, bym miała rację :)

    Pozdrawiam ciepło i życzę mnóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie chciałam! Założyłam go z Twojej winy, gdzieś koło 2 w nocy :P I Przecież dodałam komentarz w pobraniach (a wiedziałam, że go zobaczysz) ;)

    "byłam przekonana, że po Tobie można się spodziewać tylko wspaniałych rzeczy". Hm. Łał. Dzięki. Chyba jestem speszona.

    Co do końcówki, prawdę mówiąc, miałam na myśli coś zupełnie innego, ale... Hm, Twój pomysł jest całkiem niezły. Co prawda, nie nadaję się do pisania czegokolwiek z perspektywy dzieciaka, ale... Muszę pomyśleć. W każdym razie, jedyne, czego NA PEWNO możesz się spodziewać, to Tom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha i bardzo dobrze! Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się założyć bloga :)

      Co do 11-letniego Harrego, to jeśli zachowa on wspominania, to nie będzie on takim dzieciakiem. Wyobraź sobie minę Severusa, gdy Tiara Przydziału wykrzyknie "Slytherin!" :D

      Tom, Tom... uwielbiam go! Pisz szybko nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać dalszych części :)

      Usuń